czwartek, 6 lutego 2014

Mały elfik, który skradł mi serce..

Kochani..

Jak już się pewnie domyślacie, albo i nie. Dzisiejsza notka będzie opowiadała o moim host maluszku :) Jako, że hostorię związane z moją host rodziną pewnie nie raz tu się pojawią to chciałabym Wam pokrótce ich przedstawić.

Przyszło mi się opiekować tylko jednym dzieckiem. Z czego jestem nie zmiernie szczęśliwa, bo nie będę tutaj owijała w bawełnę, że nie raz miałam możliwość opieki nad 2 i więcej w jednym czasie i po dłuższej chwili jedyne na co miałam ochotę to uciec bo moja głowa pękała od nadmiaru emocji i krzyku jakie czasem te słodkie diabełki potrafiły mi zapewnić. 

Moje host maleństwo jest roczną dziewczynką, która jutro właśnie będzie obchodziła swoje pierwsze urodziny i żeby było śmieszniej to urodziłyśmy się tego samego dnia, tak więc ja również będę razem z Nią świętowała :) Moja mała N. jest na etapie nauki chodzenia i wyrzynania się ząbków tak więc nie raz już miałam okazję zostać ugryzioną, bądź spędzić pół dnia na wchodzeniu i schodzeniu ze schodów kiedy odkryła jaka to świetna zabawa ^^ więc nie da się narzekać na zbyt wiele wolnego czasu. Mała zawsze wykombinuje coś czym mnie zaskoczy albo zmusi do ruszenia się. Co prawda na razie Nasz dzień głównie polega na jedzeniu, drzemaniu, bawieniu się i oczywiście zostawianiu mi wątpliwie przyjemnych prezentów w pieluszce ale nie jest źle.

Moji host rodzice K i S są lekarzami więc z domu wybywają gdy niebo dopiero jaśnieje i niestety wracają gdy w koło panuje już mrok tak więc jednym słowem pracują od rana do wieczora. Początkowo Nasza relacja była zwyczajna i powolna. Troche rozmawialiśmy, próbowaliśmy się poznać ale raczej nie było to zbyt intensywne. Niestety chyba dlatego, że ja byłam zbyt nieśmiała i zestresowana co jest raczej przeciwieństwem mojej żywiołowej natury. Na szczęście tak było tylko przez tydzień bo później wszystko zaczęło się dziać w bardzo szybkim tempie, a ja coraz bardziej się otwierałam. Pojawiły się wieczorne przesiadywania w kuchni, rozmowy o wszystkim i o niczym, oglądanie meczy futbolu i kosza z host tatą, a co najlepsze byliśmy już na pierwszym wakacjach w RAJU ( o tym innym razem :) )

Jest lepiej niż sobie wyobrażałam. Nie czuję się jak intruz ani sublokator. Powoli zaczynam czuć się jak u siebie, minęło skrępowanie przy wyjmowaniu jedzenia z lodówki, nie skradam się po domu cicho tak żeby najlepiej nikt nie zauważył mojej obecności, a Nasza relacja jest bardzo otwarta i powoli zaczyna tworzyć się jakaś więź. Zdaje sobie sprawę, że to dopiero pierwszy miesiąc, więc w sumie tyle co nic, ale mogę z czystym sumieniem powiedzieć że czuję się tu na prawdę dobrze. W końcu to te pierwsze tygodnie są najbardziej kluczowe. Wiem, że mogę na Nich liczyć i ciągle mi to powtarzają jak ważne jest dla nich to żebym czuła się tu szczęśliwa i jeśli tylko mogą coś dla mnie zrobić to mam od razu mówić. Uważam, że to naprawdę miłe i jestem im ogromnie wdzięczna za to, że mimo zmęczenia ciągłą pracą zawsze starają się trochę ze mną pogadać i zainteresować tym co słychać i czy wszystko mi odpowiada :)

Wracając do małej N to jest dla mnie najjaśniejszą gwiazdką i od samego początku przywłaszczyła sobie miejsce w moim serduchu. Zdażały mi się słabsze chwile kiedy bardzo zmęczona po nocy z niewielką ilością snu musiałam o 6:30 być zwarta i gotowa i wtedy przychodziła ta myśl "po co?" Przecież mogłabym sobie teraz w domu spać bo to czas sesji więc nie zawsze trzeba być od rana na uczelni. I nagle słychać ten mały świergotliwy głosik pojawiający się gdzieś za ścianą a po chwili wyłania się z za drzwi ta mała główka z roześmianą buźka której towarzyszy mnóstwo hałasu i radości wywołanych moim widokiem. W takiej chwili znikają wszystkie
wątpliwości bo wiem, że ta mała istotka mnie potrzebuję i że stałam się jedną z bardzo ważnych osób w jej życiu, którą spotkała tak fantastyczna możliwość aby uczestniczyć i spoglądać na błyskawiczny
rozwój jaki teraz następuje. Opieka nad takim maleństwem nie należy
do najłatwiejszych i trzeba mieć oczy dookoła głowy, być zawsze kilka kroków przed i uważać na każdą rzecz jaką bobas bierze do buzi. Z małą N. jestem średnio 10 godzin dziennie, gotuje dla niej, robię pranie i zabieram na spacery. Czasami pod koniec dnia jestem totalnie wykończona będąc non stop na wysokich obrotach jednak mimo to jestem przeszczęśliwa, że się Nią zajmuje.

Zapomniałabym o bardzo ważnej rzeczy. Moje maleństwo jest w połowie Polką, gdyż moja host mama z pochodzenia jest Polką urodzoną w USA. Mówi bardzo dobrze po polsku tak więc nie mogę narzekać na barierę językową w żaden sposób bo gdy czegoś nie rozumiem a Ona mimo kolejnej próby wytłumaczenia mi tego po angielsku trafia głową w mur  wtedy przechodzimy na chwilę na język polski z czego jestem mega zadowolona bo nie muszę się tak ogromnie stresować <3

A co do małej N. to właśnie uczy się dawać buzi, ślini mnie przy tym niesamowicie, ale masa śmiechu zapewniona. Próbuje też mnie albo  któregoś z kotów (których mamy aż trzy) pogłaskać ale czasem jej nie wyjdzie i wtedy palnie mnie w czoło.

Myślę, że co nieco już wiecie o mojej host family więc przszedł czas na zdjęcie rodzinne mojej najwspanialszej rodzinki w Polsce. Za którą bardzo tęsknię, ale w końcu przyjechałam dowiedzieć się co to jest ten AMERICAN DREAM, który mam zamiar spełnić więc nie mogę się łamać.

Wszystkie przyszłe AU PAIR. Nie ma na co czekać, czas wziąć sprawy w swoje ręcę i przylecieć tu, bo na prawdę czekają Was wspaniałe chwile i niezastąpione wspomnienia!

xoxo 
All the best,
D.


Z moją cudowną rodziną w Barcelonie :)


Najważniejszy członek rodziny Baduś 


11 komentarzy:

  1. Bardzo fajna rodzinka :) Zazdroszczę! A mała musi być przesłodka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Tak są super a mała jest śliczna jak z obrazka, przekochana i prześmieszna :) a Ty na jakim jesteś etapie jeśli chodzi o wyjazd? :)

      Usuń
    2. Mam otwarty room od tygodnia, ale narazie cisza :(

      Usuń
    3. Nie martw się tydzień to jeszcze nie tak dużo :) na pewno niedługo ktoś się pojawi. W jakiej jesteś agencji? W razie czego zawsze możesz napisać maila i ich popędzić żeby Cię z kimś zmatchowali

      Usuń
    4. dokladnie Karolina :)
      My z Dominika ostro popedzalysmy nasza agencje i gdyby nie to, pewnie by w ogole zapomnieli o biletach lotniczych :P

      Usuń
    5. właśnie wczoraj miałam pierwszego matcha! Ale strasznie ale to strasznie dziwni ludzie..
      Dzięki dziewczyny! :)

      Usuń
    6. Będzie dobrze zobaczysz! Super no to pierwsze koty za płoty :) niestety czasem trafią się dziwacy ale są też i super rodzinki. Nigdy nie obawiaj się dzwonienia albo pisania do agencji jak coś będzie nie tak z matchem, są od tego żeby Ci pomagać. Mnie i Martę to chyba biuro będzie pamiętało już zawsze :P
      Powodzenia i czekam na wieści! :) :*

      Usuń
  2. ojeju :) to jest wlasnie ten moment, gdy zazdroszcze Ci jednego bachorka - nawet jesli mialoby to byc prawdziwe malenstwo :D

    Znasz moje zdanie - ciesze sie, ze tak dobrze trafilas, bo masz super host rodzicow i jestem przekonana, ze to bedzie cudowny rok!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeja Martuś moja kochana! <3 Uwielbiam Cię i mam nadzieję, że o tym wiesz :)

      Jesteś moim najwspanialszym poprawiaczem humoru i motywujesz mnie zawsze jak jest coś źle.

      Zresztą kochana Ty też masz bardzo fajną host rodzinkę i fajne dzieci, które czasem mają coś za uszami :P

      Usuń
  3. Hej! Trafiłam tu przed chwilą i dodaję do obserwowanych :)
    Powodzenia w aupairkowaniu i blogowaniu! Bo czekam na kolejne posty, jako że sama właśnie zabieram się za kompletowanie dokumentów do aplikacji :)
    Nie wiem, czy nie doczytałam, czy nie pisałaś, ale jesteś już po studiach czy wzięłaś dziekankę?

    Pozdrawiam!:)

    (mogłabyś wyłączyć weryfikację komentarzy? do szału doprowadza xD )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!

      Cieszę się, że dołączyłaś do grona moich czytelników :) to dopiero raczkujący blog więc każdy czytelnik jest tu na miarę złota ;) nowy post już jutro tak więc mam nadzieję, że mnie odwiedzisz.

      Ekstra, że już zabierasz się za kompletowanie dokumentów. Widzę, że grono au pair coraz szybciej się powiększa. Myślę, że to chyba też zasługa niektórych blogów. Sama jestem wierną czytelniczką :P

      Jeśli o studia chodzi, miała być dziekanka ale w końcu zabrałam papiery. Uznałam, że kto nie ryzykuje ten nie zyskuje i że zabranie papierów zmotywuje mnie do wyjazdu bo nie mając już alternatywy przestanę tylko gdybać i mówić co bym chciała nie robiąc tak na prawdę nic w tym kierunku. Na studia wrócę na pewno, mam nadzieję że szybciej niż mi się wydaję bo nie wyobrażam sobie nie skończenia studiów.

      Pozdrawiam i powodzenia w przygotowaniach!! :)

      Wyłączam weryfikację :P

      Usuń