piątek, 28 marca 2014

Rety gdzie ja jestem!! Jedno z oblicz Ameryki, czyli witajcie na - Maury show

Hejka! 

Na początek małe wyjaśnienie dlaczego tyle mnie nie było. Jak niektórzy już wiedzą w czerwcu lece do Polski!! Tak, tak postanowiłam spędzić swoje wakacje w domu z rodziną i najbliższymi. Nie żebym jakoś bardzo cierpiała z powodu rozłąki, wręcz przeciwnie nie odczułam jeszcze tego słynnego HOMESICK ale jako, że planuje zostać tu na kolejny rok z nadzieją zostania na jeszcze dłużej, uznałam że skoro jest taka możliwość to czemu nie. Bilet zabookowałam już w lutym i tym o to sposobem 27 czerwca będę mogła cieszyć się spotkaniem z bliskimi <3 (17 dni!!) :)) Co to ma wspólnego z moją nieobecnością..? No cóż trochę ma, za bilet do Polski zapłaciła moja host mama! Za co jestem jej ogromnie wdzięczna, bo to był dopiero mój drugi miesiąc w USA i zwyczajnie kaska szła na weekendowe wypady do NYC i inne wariacja w związku z czym nie byłam w stanie odłożyć w tak szybkim tempie $1236 na bilet. 

 





No, ale jak tu się oprzeć gdy Nowy Jork ma tyle do zaoferowania, a za towarzyszkę ma się przesympatyczną, przebojową, najlepszą i naprawdziwszą dziołchę ze Śląska w towarzystwie, której podbijaniu USA nawet podczas burzy śnieżnej nie jest straszne! <3 Hehe.. Trochę   zgubiłam wątek. Jak już wspominałam mój bilet do PL był dość drogim wydatkiem za, który zapłaciła moja HM. Oczywiście nie musiałam zwracać za bilety już teraz, zaraz ale osobiście czułam się z tym trochę średnio i chciałam zwrócić dług najszybciej jak się da. Dlatego, też gdy dowiedziałam się że mam możliwość robienia nadgodzin za które całkiem nieźle zarobię od razu się zgodziła. Tym sposobem, udawało mi się kończyć pracę o 15, ale wieczorem koło 18:30 zabierałam z powrotem małą, karmiłam, kładłam spać i ogólnie pilnowałam w razie gdyby się obudziła w czasie gdy moji hości wychodzili na kolacje, bądź spotykali się ze znajomymi. Dzięki temu co tydzień udawało mi się odjąć kilka dolców od mojego długu bez potrzeby ograniczania budżetu i hamowania się całkowicie ze wszystkimi wydatkami. Nie mogę powiedzieć żebym przemęczała się wieczorami bo N bez problemu szła spać a ja miałam czas dla siebie, jednak problem polegał na tym, że mała cały czas ząbkuje i zaczęła też chodzić, tak więc w ciągu dnia jest w stanie dać mi tak w kość i zmęczyć mnie totalnie swoim bieganiem a czasem niekończącym sie płaczem gdy swędzą ją bądź bolą dziąsła, że wieczorem ostatnia rzecz o której myślałam było położenie się do łóźka albo wylegiwanie przed  tv. Nie miałam kompletnie siły, ani ochoty na pisanie notek bo nawet ciężko było mi myślęc. Jednak marzec już się kończę, na dworze zrobiło się piękniej, dużo czasu spędzamy z małą na wycieczkach i spacerach tak więc nawet mimo wielu godzin pracy, jestem pełna życia i energii. WIOOOOSNA!! W końcu i od razu człowiek staje się szczęśliwszy. 

Ok, ok już się wytłumaczyłam, czas na główny temat tej notki - MAURY SHOW!! 

Pewnie większość z Was kojarzy Jerry Springer Show, jeden z najgłupszych show jakie w życiu przyszło mi oglądać. Pierwszy raz trafiłam na to gdy byłam jeszcze w gim. Wtedy było dla mnie wielkie WOOOW! Wiadomo miałam raptem 13 lat, a w tym programie poruszali wszelkie możliwe tematy ze sfery TABU, co w tamtym czasie wydawało mi się bardzo interesujące zwłaszcza, że rodzice nie pozwalali mi tego oglądać tym bardziej byłam ciekawa tego programu. Hehe zakazany owoc smakuje najlepiej :P Minęło lat prawie 10 i teraz jest to dla mnie najgłupsza rzecz jaką przyszło mi w życiu oglądać. Przyjeżdżając do Stanów nawet przez myśl mi nie przeszło, że zasiądę na widowni równie głupiego programu, który na dodatek jest kręcony w tym samym studiu co Potyczki Jerrego Springera.

Z okazji co miesięcznych spotkać au pair, LCC dla tych co nie wiedzą  - lokalna koordynatorka ( taka nasza opiekunka, która ma czuwać co by nam się żadna krzywda nie stała i opiekować grupą au pair ze swojego miasta) wpadła razem z innymi LCC na genialny pomysł, aby w ramach jednego z tych spotkań zabrać Nas na Maury Show, tłumacząc się, że jest to dobry pomysł na zobaczenie innej strony Ameryki i na pewno będzie zabawnie (nie było) 

Tematem odcinka na który się wybrałyśmy było "Zaprzeczenie ojcostwa" show tego typu, gromadzą na widowni głównie Afroamerykanów, którzy mają dość wybuchowe charaktery i bardzo szybko się emocjonują przez co niekiedy są dość agresywni. Oczywiście przeszkolono Nas dokładnie  na temat klaskania, krzyczenia, tupania i robienia słynnego "boooooo" już przed samym rozpoczęciem nagrywania zostałyśmy lekko zwyzywane przez Afroamerykanke, tylko dla tego że miałyśmy tyle śmiałości by spojrzeć na nią. No, ale nie ważne w końcu się zaczęło - na scenę wkroczył prowadzący a wtedy cała publika jak z procy wystrzelona, wyskoczyła w gurę krzycząc, tupiąc nogami i oklaskując prowadzącego na powitanie. Myśle sobie.. Kurcze jak w zoo z małpami, jeden drugiego pcha, skacze w górę, wydziera się i macha rękoma tak, że jeszcze jest w stanie Ci lutnąć. Gdy zaczęli pojawiać się pierwsi bohaterowie nie było lepiej, większość ludzi w całej tej eskcytacji była w stanie nawet skakać by zwrócić na siebie uwagę kamery. Najlepsze w tym wszystkim było to że nie miało się zielonego pojęcia o czym gość mówi, gdyż każde jego słowo było poprzedzone brawami, wrzaskiem bądź też wcześniej wspomnianym booooo. Jedynym z głównych elementów tego show było ciągłe zaprzeczanie ojcostwa i powtarzanie w koło - "spałaś z innym" , "to dziecko nawet nie jest podobne do mnie" , "masz dzieci z moim bratem, a nie ze mną" itp. itd. Jak wiadomo publika była bardzo wzburzona odpowiedziami ojców, tak więc wszyscy na całe gardło wydzierali się - "kłamiesz" , "jesteś ojcem" , "jesteś frajerem" , "to twoje dzieci" i wiele innych gestykuląc przy tym niesamowicie. Miało się wrażenie, że publika czuła się jakby to conajmniej ktoś ich posądzał o to, że mają dziecko z kimś innym i zaprzeczał ojcostwa. Na koniec każdej "rozmowy" pojawiały się wyniki DNA, okazało się że każdy z ojców jest ojcem swojego dziecka, tak więc padali do stóp swoich ex partnerek i przepraszali, godzili się a sielanki nie było końca. Nie żeby 5 min wcześniej skakali sobie do gardeł i próbowali wydrapać oczy a teraz się całowali, na co publiczność odpowiadała "awwwwww" (facepalm :/) Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że gdy Amerykańska publiczność wydziała w tym tyle funu i tak bardzo przejmowała się całą akcją, to Europejskie au pair siedziały na krzesłach i tylko jedna z drugą patrzyła po sobie i zastanawiała się co się dzieje i kiedy w końcu będziemy mogły z tąd wyjść. W tym programie pojawiło się wszystko, były wyzwiska, przepychanki, kłótnie nie z tej ziemi i wiele innych. Zabrakło jedynie bójek z którymi mamy do czynienia w JS SHOW. Wiadomo większość tego "spektaklu" jest wyreżyserowana bo w koło sceny biega babka z kartkami typu - "bądź smutna" , "nie śmiej się" , "nie pozwól mi dojść do słowa" i różne inne. Jednak biorąc pod uwagę jak głupich ludzi miałam możliwość poznać tu, to jestem na prawdę w stanie uwierzyć, że Amerykanie są zdolni do dzielenia się swoją prywatnością z całym światem i prania swoich brudów publicznie bez względu na to czy są celebrytami czy zwykłymi szaraczkami. Nie mogło oczywiście obejść się też bez spektakularnej bójki wśród publiczności, gdy całe to pożal się Boże przedsięwzięcie się skończyło, a my kierowałyśmhpy się do wyjścia dwie babki z publiki zaczęły tłuc się między sobą i obsypywać wyzwiskami. O co poszło? Nie pytajcie bo nie wiem, tego typu wieczory gromadzą ludzi przeróżnej maści w większości okoliczną biedotę dla której tego typu show jest formą najwyższej rozrywki, zwłaszcza że jest za darmo. Tak więc gdy ja próbowałam wyjść, to dwie panie obok mnie w najlepsze się okładały nie zważając na ochronę, która próbowała je rozdzielić. Jakby tego było mało utworzyło się jakieś kółko wiernie je dopingujące.

Zawsze jest to o jedno nowe doświadczenie więcej, ja osobiście po powrocie do domu czułam się jakby ktoś mi próbował mózg wyprać ilością głupoty jaką zaoobserwowałam. Nie próbujcie tego odbierać jako mój atak na jeden z elementów kultury amerykańskiej, bo nie wątpliwie można to do tego zaliczyć, gdyż takich show jest od groma i ludzie autentycznie siedzą przed TV i czekają na kolejny odcinek i te programy są nieodłączoną częścią dnia sporej części Amerykanów. Jest to moje osobiste odczucie i zdanie, może ktoś z Was byłby w stanie znaleźć w tym coś interesującego, ja niestety po mimo najszczerszych chęci i próby nie zrażania się nie byłam w stanie.


Maury Show z moimi Au pair ;)


Xoxo
All the best,
D

2 komentarze:

  1. Jezu, włączyłam na youtube jakiś odcinek, ale to ryje banie ;D ale opisałaś to idealnie! tak własnie sobie to wyobrażałam!
    Masakra, nie wiem co to za rozrywka ale mnie tylko zaczęła boleć głowa ;/
    Poza tym pierwszy raz trafiłam na Twojego bloga, ale już zapisuje adres, bo bardzo mi się podoba! Czekam na kolejne posty! i błagam, nie przestawaj pisać!

    OdpowiedzUsuń
  2. haha, moje zdanie znasz na temat glupoty amerykanskiej :P
    Juz za niedlugo odwiedzisz polskie ziemie! Zloze zamowienie ... DUZE zamowienie :D

    <333

    OdpowiedzUsuń