wtorek, 15 kwietnia 2014

Dawno temu w trawie :D


Hej, hej!!!

Na poczatek od razu przepraszam za brak polskich znakow, ale pisanie notek na moim polskim iPadzie doprowadza mnie do szalu i ciezko mi sie pisze, wiec tym razem postanowilam wspomoc sie Makiem hostow dlatego niestety notka bez znakow diakrytycznych, jednak mam nadzieje, ze nie bedzie Wam to zbytnio przeszkadzalo.

OK, jako ze ostatnio znowu wkradla mi sie przerwa w pisaniu, to od razu powiem co u mnie ^^ ogolnie wiekszych zmian nie ma. W koncu zawitala ta piekna i upragniona wiosna!! Wszystko w kolo staje sie piekne i kolorowe, temperatu tez niczego sobie, czasem nawet bylo po 22 stopnie Celsjusza wiec calkiem przyjemnie. Do mojego wylotu do Polski zostaly 74 dni. Ahhhh!!!! Na sama mysl wariuje, juz nie moge sie doczekac, niby jestem tu tylko 3 miesiace, a moze az i przez ten czas bardzo zatesknilam za moja cudowna rodzina, wspanialymi znajomymi, ogolnie za Polska. Nie zebym narzekala, nigdy w zyciu, powiem nieskromnie, ze zyje mi sie tu troche jak paczek w masle i lepiej trafic nie moglam. Jednak w Polsce zostaly moje 22 lata zycia, wiec nie jest trudno zatesknic ;)) Jesli chodzi jeszcze o rzeczy aktualne, to w niedziele jest Wielkanoc. Nie moge sie doczekac, powoli szykuje przepisy na ciasta i drobne przekaski jakie mam zamiar przygotowac. Nie stresuje sie jakos specjalnie i nie przezywam tego zbytnio, ze bedzie to pierwsza Wielkanoc bez rodziny, gdyz u mnie nie bedzie sie ona specjalnie roznila od tej w Polsce. Jak juz wczesniej wspominalam moja host mama jest Polka, a jej rodzice mieszkaja jedyne 40 min od nas i wlasnie z Nimi spedzimy swieta, wiec bedzie polsko i tradycyjnie :D

Czas cofnac sie lekko w czasie i troche uaktualnic to co dzialo sie pod koniec marca. WASZYNGTON!! 03/21-03/23/2014

Jak wiadomo au pair nie ma za duzo wolnego i nie zawsze moze wziac sobie te wolne kiedy chce, tak wiec kiedy Marta napisala do mnie ze niestety nie uda Nam sie pojechac w kwietniu do Waszyngtonu i jedyne wolne, ktore moze przeznaczyc na ten wyjazd przypada za tydzien i jesli nie zdecyduje sie jechac z Nia teraz to nie wie kiedy bedziemy mogly tam pojechac we dwie w najblizszym czasie. Nie powiem, troszke sie zestresowalam tym wszystkim, bardzo chcialam jechac z Marta, ale jako ze jestem au pair 14 miesiecznej dziewczynki to mnie Spring Break nie obowiazuje. Co mi tam! Ryzykuje i pytam sie hostow czy byliby na tyle mili i dali mi esktra wolny poniedzialek, a ja jakos im to wynagrodze opiekujac sie mala w sobote. Ku mojemu zdziwieniu nie bylo wiekszego problemu, hostka od razu zapytala swoja mame czy wezmie mala na poniedzialek i udalo sie:)!! Tak o to 03/21 w sobote zaliczylam pobudke o 3:45 zeby o 4:40 zwarta i gotowa wsiasc za kolko i zawiesc sie na dworzec na pociag do NYC skad odjezdzal moj bus prosto do DC.

TAKI WIDOK CZEKAL NA MNIE W NYC <3
 O 7:30 punktualnie wyruszylam w droge. Musze przyznac, ze bylam bardzo pozytywnie zaskoczona jakoscia uslugi jaka serwuje Mega Bus: wifi na calej trasie, dzialajace bez zazutu, czysto, wszystko punktulanie, wygodnie. Ogolnie bardzo dobrze..

W DC pojawilam sie o 11:30, jako ze Marta miala dolaczyc do mnie dopiero wieczorem, postanowilam spozytkowac jakos swoj wolny czas i zaczac juz zwiedzac. Obiecalam Marcie, ze poczekam na nia ze wszystkimi wazniejszymi atrakcjami, tak wiec po szybkim drugim sniadaniu udalam sie szybko do metra ktore zawiozlo mnie do ZOO.

I tu od razu czekala na mnie bardzo mila niespodzianka, metro czyste, przestronne, wszystko doskonale rozplanowane, bardzo duzo tablic informacyjnych ogolnie na plus. Wszedzie mozna dojechac bez wiekszych problemow. W porownianiu z nowojorskim metrem, ktore jest jednym wielkim syfem, przemieszczanie sie po DC to sama przyjemnosc. Dodatkowo bilet dobowy za $14 wszystko ulatwia.

Waszyngton nie nalezy do najwiekszych miast, tak wiec do ZOO dotarlam w tempie ekspresowym, co prawda mialam jeszcze krotki kawalek do przejscia, ale na dworze bylo pieknie i bardzo cieplo, wiec spacer okazal sie samo przyjemnoscia :))

Schody ruchome z metra na powierzchnie
Waszyngtonskie ZOO
 W ZOO przywitaly mnie tlumy, jako ze w Waszyngtonie wszystkie atrakcje wchodzace ze sklad Instytutu Smithsona i kilka innych sa darmowe, to mozna sie spodziewac prawie wszedzie ogromnej ilosci ludzi zwlaszcza z dziecmi.
 Dobra wiecej zwiedzania mniej gadania :)) 


























Kazdy w ZOO na pewno kiedys byl, wiec nie bede Was wiecej meczyla zwierzaczkami. Moge tylko dodac, ze odnioslam wrazenie iz na miejscu zwiezat na wybiegach w klatkach powinni znajdowac sie ludzie zwiedzajacy, bo to oni byli bardziej dzicy i nie do okielznania. Nie byla to moja najprzyjemniejsza wizyta w zoo. Niestety dalo sie zauwazyc ze zwierzeta w wiekszosci byly smutne i bardzo zestresowane, wiekszosc chowala sie lub nerwowo krecila.

Wedlug przewodnika i znakow na ulicach mialam dosc blisko do Katedry Narodowej do ktorej postanowilam skierowac swoje kolejne kroki. Ok, no i poszlam :/ szlam, szlam, szlam i jeszcze troche szlam. Fakt katedra majaczyla mi gdzies tam na choryzoncie ale nic poza tym. Konca nie bylo widac a gora pod ktora musialam podejsc robila sie coraz bardziej stroma. Jakby tego bylo malo to na plecach targalam mega ciezki plecak, robilo sie coraz cieplej, a ja jak debil na nogi zalozylam sobie jeszcze nowe, skorzane buty ktorych jeszcze nie rozchodzilam. Efekt? Powoli zaczely mi sie tworzyc pecherze na stopach, a kazdy krok sprawial ogromny bol. Pstanowilam jednak nie zawracac i dojsc do tej katedry. 

W drodze do katedry


Po okolo pol godzinie meki doszlam na miejsce i musze przyznac ze bylo warto. Co prawda katedra do zludzenia swoim stylem przypominala te ktore dane mi bylo widziec w wielu panstwach Europejskich, jednak mimo wszystko zrobila na mnie wrazenie :)






  
Tak prezentowala sie katedra z zewnatrz, prawda ze piekna? :)
czas zajzec do srodka.




Spotkalam Abrahama Lincolna :) obok ludzie zostawiaja zywnosc by wyrazic swoja wdziecznosc.












Za wejscie do katedry nalezy zaplacic $10, jako ze ja przyszlam przed godzina 16 to moglam wejsc za darmo. Prawde mowiac jak bym miala jeszcze placic po tym calym odciskowym spacerze to bym sie wsciekla, zwlaszcza ze zeby dotrzec do metra ktore zawiezie mnie na spotkanie z Marta musialam pokonac te sama droge raz jeszcze.

Powoli udalam sie spacerkiem w strone metra, kustykajac raz na jedna raz na druga noge. Zeby bylo smieszniej to po drodze dostalam od Marty telefon ze zepsol sie autokar i poki co stoja. Ehh.. Coz nigdy sie nie wie co sie wydarzy, jednak ku naszemu szczesciu ekspresowo zostal podstawiony kolejny i Marta pojawila sie w DC na czas.

Jako, ze mialam jeszcze troche czasu do jej przyjazdu, to postanowilam pojsc do McDonalda by tam polaczyc sie z wifi i zadzwonic do rodzicow. W Waszyngtonie jest od zatrzesienia murzynow i latynosow i akurat tak mi sie trafilo ze bylam w Macu jedyna biala, na dodatek gadajaca przed telefon w innym, dosc dziwnym jezyku. Nie powiem ze wzbudzilam nie male zainteresowanie, zwlaszcza ze siedzialam w otoczeniu samych czranych nastoletnich mam, ktore bacznie mi sie przygladaly. Troche zrobilo mi sie goraca, nie bylam pewna czy nie beda mnie zaczepialy, zwlaszcza ze z doswiadzenia wiem, ze to kobiety sa raczej bardziej czepliwe niz mezczyzni.Na szczescie obylo sie bez wiekszych problemow i po skonczonej rozmowie z rodzicami udalam sie prosto do metra, zeby spotkac sie z Marta :)

Dworzec
Razem z Marta ruszylysmy w kierunku China Town, gdzie mialysmy sie spotkac z Adrianem, kolega z NYC, studiujacym w DC ktorego Marta poznala dzieki couchsurfingowi i naszym hostem Phillem.

Kilka zdjec w oczekiwaniu na Philla :)





Kiedy Phill w koncu do nas dotarl, obdarzyl nas hollywoodzkim usmiechem, uscikal przyjaznie i podarowal CHALLENGE COINS, ktore generalowie maja dawac podczas pierwszego poznania :D yhyhyhy, ktos tu chyba chcial nam pokazac swoja pozycje :P
Wszyscy bylimy juz pozadnie glodni, godzina tez byla dosc pozna, dlatego postanowilismy znalezc jakies miejsce na kolacje. Bylismy w china town, dlatego wiadomym bylo ze wypada sprobowac chinszczyzny. Niestety musze powiedziec, ze nie bylo to najlepsze chinskie jedzenie jakie mialam okazje jesc, ale bylo bardzo milo i fajnie :)

Martusia :)
Adrian
Marta z Phillem



Po bardzo milej kolacji, pozegnalismy sie z Adrianem i ruszylismy do mieszkania Philla w Cristal City. Bylo to dopiero moje drugie doświadczenie z CS, ale musze szczere przyznać,ze byłam bardzo miłe zaskoczona panującymi warunkami, zwłaszcza biorąc pod uwagę to ze mieszkalysmy u faceta. Phill mieszkał w bardzo ładnym apartamentowcu vis a vis hotelu Hilton, metro była dosłownie kilka kroków od budynku a z mieszkania rozpościerał sie bardzo ładny widok na Pentagon. W oddali mozna było nawet wypatrzeć katedrę. Mimo późnej godziny,postanowiliśmy usiąść na balkonie i troche lepiej sie poznac. Phill okazał sie bardzo przebojowa osoba, która mimo młodego wieku robi milion ciekawych rzeczy i przy życiu jakie prowadzi Nasze historie wypadały dość blado :P Jako ze następnego dnia, musialysmy z Marta wcześnie wstać a dzien zapowiadał sie bardzo intensywnie postanowiłyśmy sie grzecznie pożegnać i ruszyć do spania :) 


Widok na Pentagog
Wieczorny chill :)

Ok, nie chce robić jednej wielkiej notki dlatego tez, jutro dodam opis niedzieli, zeby Was za bardzo nie przynieść ilością tekstu.

Xoxo
All the best,
D

1 komentarz:

  1. Domi, czytam tę notkę i od razu cały pyszczol mi się śmieje :-)
    Super to wszystko opisałaś i pozwoliło mi to na nowo wszystko przeżyć. Najbardziej podoba mi się nasza wspólna fota pod bramą w Chinatown. Już nie mogę się doczekać części drugiej.
    PS. Odnośnie Philla - przebojowy facet z koneksjami!!! :D

    OdpowiedzUsuń